Katowice nie wystarczą? Dachy walą sie dalej

AriN · Członek mafii

W skrócie W Jaworznie straż pożarna ewakuowała we wtorek w południe klientów hipermarketu Champion. Powodem było pęknięcie ściany. Sklep wielkopowierzchniowy zawalił się także w niemieckim Toeging - najprawdopodobniej nikomu nic się nie stało. Nad ranem w Zabrzu runęła opuszczona hala fabryczna. Kilka godzin później podobny wypadek miał miejsce w Łodzi. Exclamation

Dalsza częsc:

- Przed godz. 13. w hipermarkecie Champion w Jaworznie zauważono pęknięcie na ścianie. Został wezwany powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, który zarządził ewakuację osób znajdujących się w sklepie. Strażacy przeprowadzili ewakuację klientów - poinformowała Aneta Gołębiowska ze śląskiej straży pożarnej.

Od rana na Śląsku spadło kilka centymetrów świeżego śniegu, wieje silny wiatr. Prognoza pogody Centrum Zarządzania Kryzysowego Województwa Śląskiego przewiduje utrzymanie się tych warunków, wieczorem śnieg ma zmienić się w marznący deszcz.
W Zabrzu runęła hala fabryczna
Tymczasem w Zabrzu runął dach nieużytkowanej hali fabrycznej. Strażacy przeszukiwali gruzowisko przy pomocy kamery termowizyjnej, na miejsce ściągnięto też grupę poszukiwawczą psami. W rumowisku nikogo nie znaleziono.
Aneta Gołębiowska ze śląskiej straży pożarnej powiedziała, że dach, który runął, miał powierzchnię 1600 m kw. Jego fragment zawalił się już 27 stycznia (dzień przed tragiczną katastrofą hali Międzynarodowych Targów Katowickich), wtedy wyłączono halę z użytku. Strażacy nie zostali wówczas powiadomieni o zawaleniu.

Tuż po wtorkowym wypadku przedstawiciele firmy, do której należy hala zapewniali, że wewnątrz nie było żadnych pracowników. Jednak nie można było wykluczyć, że w rumowisku nie było np. zbieraczy złomu. Dlatego gruzowisko przeszukiwano przy pomocy kamery termowizyjnej i sprowadzono grupę poszukiwawczą z Kęt.

Na miejsce, poza strażakami i policją przyjechał inspektor nadzoru budowlanego, prokurator i przedstawiciel Państwowej Inspekcji Pracy.

Jak powiedział rzecznik zabrzańskiej policji starszy aspirant Marek Wypych, do czasu zawalenia się części dachu w ubiegłym tygodniu w hali były produkowane konstrukcje stalowe. Jak dodał, policja została poinformowana o częściowym zawaleniu się dachu, ale dopiero po pewnym czasie.

- Teren był zabezpieczony i pilnowany przez dozorcę. Prawdopodobieństwo, że ktokolwiek mógł tam przebywać, jest bliskie zeru - mówił Wypych krótko po rozpoczęciu przeszukiwania rumowiska.

Rzeczniczka zabrzańskiego magistratu Katarzyna Kuczyńska potwierdziła, że po zawaleniu się części dachu 27 stycznia powiatowy inspektor nadzoru budowlanego nakazał wyłączenie obiektu z użytku i zabezpieczenie go do czasu przeprowadzania remontu lub rozbiórki. Teraz wszystko wskazuje na to, że obiekt zostanie rozebrany.

Strażacy i policjanci przypuszczają, że przyczyną wtorkowej katastrofy budowlanej mógł być zalegający na dachu śnieg, a także silny wiatr. Konstrukcja hali była naruszona od czasu zawalenia pierwszej części dachu - podkreśla Wypych.

Witnica kolejna na liście
Prawdopodobnie pod ciężarem mokrego śniegu zawalił się dach nieczynnej hali fabrycznej w Witnicy koło Gorzowa Wlkp. Policja i straż pożarna sprawdzają rumowisko. Nie ma doniesień o ewentualnych ofiarach - poinformował we wtorek Andrzej Kulesza z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie Wlkp. Dach hali o stalowej konstrukcji, o wymiarach 10 na 35 m, pokrytej eternitem, runął we wtorek przed południem. Hala fabryczna, jak i otaczający ją teren, należały kiedyś do Gorzowskich Fabryk Mebli, obecnie - do prywatnej osoby - powiedział Kulesza.

Na miejscu obok policjantów pracują dwa zastępy strażaków z Gorzowa Wlkp., wyposażonych m.in. w kamerę termowizyjną. Trwa sprawdzanie, czy pod gruzami zawalonej konstrukcji nie ma ludzi np. osób zajmujących się zbieraniem złomu.

Policja nie wyklucza bowiem, że powodem zawalenia się dachu mógł być nie tylko mokry śnieg, ale i osłabienie konstrukcji nośnej dachu. Ostatecznie jednak musi potwierdzić to postępowanie prowadzone z udziałem inspektora nadzoru budowlanego.

Katastrofy także w Łodzi, na Warmii i w Tarnowskich Górach
Ok. 200 m kw dachu hali po byłych zakładach produkcyjnych runęło z kolei w Zgierzu (Łódzkie). Obiekt od lat był opuszczony - poinformował oficer dyżurny zgierskiej straży pożarnej.
Według strażaków, prawdopodobną przyczyną zawalenia się dachu był zalegający na nim śnieg. - Teren został przeszukany, nie było poszkodowanych - podała straż. Obiekt został zabezpieczony, trwa obecnie ustalanie jego właściciela. Zalegający śnieg był także przyczyną zawalenia się we wtorek dachu fermy drobiarskiej w Tuszewie koło Iławy (woj. warmińsko-mazurskie) - poinformowała warmińsko-mazurska straż pożarna.

Według informacji rzeczniczki straży, Małgorzaty Szmidt-Jeżewskiej, dach runął do wnętrza budynku po godz. 12. Znajdowało się tam wtedy 6,5 tys. indyków przygotowanych do wywózki na ubój.

- To był dach dwuspadowy i jak powiedział właściciel, tylko jedna strona została wcześniej odśnieżona. Zniszczeniu uległy paszociągi, linie wodne i cała instalacja zamontowana w obiekcie - powiedziała rzeczniczka.

W wyniku zawalenia nie ucierpiał żaden z pracowników fermy. Na rumowisku pracują strażacy, a także specjaliści z nadzoru budowlanego. Są także lekarze weterynarii, którzy podejmą decyzję, co zrobić z padłymi ptakami.

- Indyki, które przeżyły od razu są ładowane na podstawioną ciężarówkę i jeszcze dziś pojadą na ubój - dodała Szmid-Jeżewska.

Według niej, straty oszacowano wstępnie na 300 tys. zł.

Fragment dachu dawnej hali produkcyjnej, obecnie nieużytkowanej, zawalił się także we wtorek w Tarnowskich Górach. Według dotychczasowych ustaleń policji, w środku budynku nikogo nie było.
Hala ma wymiary około 60 na 20 metrów, z tego zawaliło się około jednej trzeciej powierzchni dachu - poinformował we wtorek nadkomisarz Krzysztof Majchrzak z tarnogórskiej policji.

Hala stoi na odludziu. Jak ustaliła policja, od dwóch lat nie była używana. Nienaruszone zamki i okna oraz brak jakichkolwiek śladów na śniegu świadczą, że w środku nikogo nie było.

Na miejscu jest obecnie policja, strażacy oraz powiatowy inspektor nadzoru budowlanego. Jak powiedział rzecznik śląskiej straży pożarnej Jarosław Wojtasik, ratownicy na razie ze względów bezpieczeństwa nie wchodzą do środka - konstrukcja hali trzeszczy, grożąc dalszym zawaleniem.

Premier zapowiada surowsze kary

Premier zapowiada większe kary za takie zaniedbania jak nieodśnieżanie dachów.

Kazimierz Marcinkiewicz na konferencji po posiedzeniu rządu poinformował, że we wtorek rząd przyjął założenia do nowelizacji prawa budowlanego, która zwiększy kary za tego typu zaniedbania. Rząd ma przyjąć projekt nowelizacji za tydzień.

Premier dodał, że codzienne sporządzane są sprawozdania z kontroli, które przeprowadzają inspektorzy budowlani, ale nie tylko oni, na terenie całego kraju.

Dziennikarze wskazywali, że w Warszawie np. na dachu ministerstwa gospodarki zalega gruba warstwa śniegu i pytali premiera, czy ukaże szefa resortu gospodarki za to zaniedbanie.

- Jeśli chodzi o dachy administracji rządowej, to one w przeważającej większości nie są dachami płaskimi, a więc nie grożą jakimikolwiek zawaleniami ze względu na zaleganie śniegu - uważa premier. Żartował, że jeśli byłoby inaczej, inspektorzy nadzoru budowlanego sprawdziliby nawet dach ministerstwa budownictwa, które jest częścią resortu transportu i budownictwa.

Wypadki nie tylko w kraju
Nikt nie został ranny w wyniku załamania się we wtorek dachu supermarketu w Toeging nad rzeką Inn w Górnej Bawarii, na południu Niemiec - podały miejscowe władze. Kilkanaście osób doznało jednak szoku. Zapewniono im opiekę w miejscowej hali sportowej.
Do wypadku doszło około godz. 11. W hali znajdowało się sześciu pracowników firmy i siedmiu klientów. Wszystkim udało się w porę uciec. - Mieliśmy szczęście w nieszczęściu. Dach zatrzymał się na poziomie regałów - powiedział burmistrz miasteczka Horst Krebes.

Radca powiatu ds. akcji ratunkowych zapewnił, że w supermarkecie nikt nie został zasypany. Budynek był konstrukcją o płaskim dachu. Zniszczeniu uległo wejście do hali.

Kobieta, która widziała wypadek, mówiła agencji dpa o głośnym huku. - To był taki odgłos, jakby śnieg zsuwał się z dachu - wyjaśniła. W Górnej Bawarii zanotowano ostatnio dość obfite opady śniegu.

Toeging znajduje się 75 kilometrów od Bad Reichenhall, gdzie na początku stycznia pod gruzami hali sportowej zginęło 15 osób.

erO · Administrator

W sumie chwila po tragedi, a oni już o tym zapominają, podobne tragedie powtórzą się następnej srogiej zimy... Polacy mają dobrą pamięć, ale któtką....

Cookie! · Prawie jak nowicjusz

tak to jest jak buduje sie szybko i byle jak :<

AriN · Członek mafii

W polsce jest tak jezeli czegos niewidac albo cos sie niestanie to tego niema. Budzimy sie tylko po tragediach :/

Majka · Nowicjusz

budzimy i szybko zasypiamy dalej ;]